
Artykuły Jak naszego księdza pomylono z chłopakami Jedna z wielu zabawnych pomyłek
Z. Jak to naszego księdza pomylono z chłopakami
Podczas tak wielu lat pracy w poprawczaku i licznych naszych wędrówkach, zdarzały się czasem różne zabawne pomyłki. Jedna z nich dotyczy naszego zakładowego kapelana - księdza Tomka.
[... ] W trakcie jednego z takich wyjazdów, zatrzymaliśmy się na prowizorycznym parkingu w lesie, aby trochę rozprostować kości, co nieco przekąsić i dać chłopakom szansę na zapaleni papierosa. Obok nas zatrzymał się niespodziewanie jakiś samochód osobowy i wysiadło z niego w średnich wieku małżeństwo. Facet zaczął nam się bacznie przyglądać i po chwili do swojej żony półgłosem rzuca taki oto tekst:
- Popatrz jaką mamy dzisiaj młodzież i jakich pedagogów. Uczniowie papierochy sobie bezczelnie palą, a nauczyciele stoją razem z nimi i w ogóle na to nie reagują. Słysząc taki tekst, poczułem się trochę głupio. Podszedłem do tych ludzi i powiedziałem tak:
- Bardzo państwa przepraszam , bo rzeczywiście nasi chłopcy z tymi papierosami wyglądają byle jak. Chcę jednak tu coś wyjaśnić. To nie są tacy zwykli uczniowie. Ci chłopcy są z poprawczaka i mają oni zgodę na palenie papierosów od samego ministra, a ja przecież z ministrem na ten temat nie będę polemizował. Staramy się jednak zawsze robić to w miarę możliwości dyskretnie, tym razem nie bardzo nam się to udało, więc jeszcze raz bardzo państwa przepraszam.
Po tym wyjaśnieniu facet coś tam burknął pod nosem, spojrzał raz jeszcze zgorszonym wzrokiem na chłopaków, pokiwał głową i smętnie powiedział:
- No tak, że są to jakieś niedobre chłopaki z poprawczaka, to od razu widać, a tamten – to chyba jest najgorszy - i tu wskazał ręką na naszego zakładowego księdza Tomka.
- Tamten to akurat wcale nie jest najgorszy, bo to jest ksiądz – powiedziałem ze szczerym uśmiechem.
Facet tym razem na mnie spojrzał jak na głupka i wypalił:
- Taki z niego ksiądz, jak ze mnie biskup. A po chwili dodał: ksiądz, ksiądz... z alpagą w kieszeni...
Zacząłem mu wtedy wyjaśniać:
– To nie jest żadna alpaga, tylko kupione w pobliskim sklepie gronowe wino, czyli wino mszalne. Jedziemy bowiem w Bieszczady razem z naszym zakładowym duszpasterzem, który będzie tam nam codziennie odprawiał mszę świętą. Z doświadczenia wiemy, że wino gronowe w Bieszczadach jest zdobyć bardzo trudno (w tamtych czasach, rzeczywiście był z tym duży problem), gdyż sprzedają tam zwykle tylko popularne "jabcoki", a takie się do celów liturgicznych nie nadają.
Moje wyjaśnienia chyba go jednak nie przekonały. Machnął tylko ręką i zapytał:
- A pan co tam robi – w tym poprawczaku?
- Ja? Ja jestem tam dyrektorem – odpowiedziałem mu zgodnie z prawdą.
- No to ja jestem ministrem – palnął ze złością!
Spojrzał znowu z wielce zgorszoną miną na nas i na naszych chłopaków, smętnie pokręcił głową, a następnie szybko wsiadł razem ze swą żoną do samochodu i z piskiem opon odjechał z parkingu [...] Dodaj komentarz, wszystkich (2):
Ona: Między innymi dla takich zabawnych momentów warto zostać pedagogiem. ;)
R. Makowski: Ja też tak myślę!
|